Test Martin Rush - 4 ruchome głowice sprawdzone w naszej redakcji
Autor: Wojciech Wąs • 28 października 2014- Jakość wykonania i kompaktowa budowa
- Jasność i jakość wiązki świetlnej, dzięki optyce i zastosowanym źródłom światła
- Szeroka paleta poszczególnych funkcji (kolor, gobo), szczególnie przy MH-1
- Niestety cena w stosunku do konkurencji
- W MH-1 brak systemu mieszania kolorów np. RGBW
- MH-3 i MH-4 są jednak kontynuacją kultowego Sharpy konkurencyjnej firmy, nie ma w nich dodatkowych innowacyjnych rozwiązań
W poniższym teście wziąłem na warsztat równolegle 4 urządzenia Martina z nowej serii RUSH. Rush z angielskiego oznacza generalnie pośpiech i w pewnym sensie jest to chyba trafne określenie, choć nie do końca w pozytywnym kontekście.
Dostając głowice do testu nastawiłem się na super produkty, ponieważ poczytałem sobie trochę w internecie o nich i marketingowo zostały one dobrze wprowadzone na rynek. Jednak pierwsze testy pokazały, że owszem jest to solidna produkcja (do jakiej przyzwyczaił nas Martin), urządzenie jest ok, tylko nie ma jakichś specjalnych fajerwerków, na które się nastawiałem. Po prostu firma ta wypchnęła na rynek serię produktów ze średniej półki, tak by konkurować z innymi tego typu urządzeniami, których jest teraz cała masa, a ich producenci wyrastają jak grzyby po deszczu.
Dlatego pomyślałem, że Rush to takie SZYBKIE wypełnienie oferty produktowej duńskiej firmy, która postanowiła powalczyć na rynku, powiedzmy półprofesjonalnym, z którym do tej pory raczej nie była specjalnie utożsamiana. Oczywiście na rynek profesjonalny też produkuje nadal urządzenia (seria Mac III czy Viper), tylko pewnie potencjał zakupowy jest większy w niższym segmencie, dlatego na serię Rush trzeba patrzeć przez pryzmat rynku, który jest jej (jak to się teraz „ładnie” mówi) target’em.
RUSH – REPREZENTACJA
Pod lupę w tym teście zostały wzięte następujące urządzenia:
- Martin Rush MH-1 Profile – spot z ledowym źródłem światła, białym modułem led o mocy 180 Watt;
- Martin Rush MH-2 Wash – producent nazwał to urządzenie wash’em, chociaż nie ma opcji zoom, taki trochę następca mac 101, wyposażony w 7 diod led RGBW o mocy 10 Watt każda;
- Martin Rush MH-3 Beam – kompromisem będzie nazwanie go sharp beam, choć pewnie marketingowo producent unika nawiązania do włoskiego produktu tej serii, wyposażony w lampę Philips MSD Platinum 5R;
- Martin Rush MH-4 Beam – podobne, lecz mniejsze (i tańsze) urządzenie do MH-3, z “żarówką” Philips MSD Platinum 2R
Listę tą można uzupełnić o urządzenia, które niebawem pokażą się na runku (Martin Rush MH-1 Profile Plus czy Martin MH-5 Profile), jednak nie zostały one zawarte w niniejszym teście. W skład serii Rush wchodzą też efekty świetlne, pary itp. ale one będą prawdopodobnie opisane w kolejnym teście.
KRÓTKO O TESTOWANEJ SERII
Jak pisałem we wstępie, testowane główki są z tzw. średniej półki. Jeżeli przyjmiemy takie założenie to są one w porządku, bo wprawdzie droższe od konkurencji, ale za to dostajemy też solidniejszy produkt, wyprodukowany w UE (co odbija się na jakości). Poza tym jest to jednak Martin, a marka też kosztuje. Jednak szczerze mówiąc, to nie ma w tych urządzenia czegoś rewolucyjnego, są solidne i zapewne będą działały dłużej i bardziej niezawodnie niż tańsze odpowiedniki, jednak nie ma tu jakichś rewolucyjnych (by nie napisać unikatowych) rozwiązań, do jakich przyzwyczaił nas Martin w wyższym segmencie (jak np. mac aura swego czasu).
Jednak żeby nie było, że patrzę na te urządzenia krytycznie, ponieważ odnoszę je do produktów profesjonalnych Martina (z tej wyższej, droższej półki), to porównałem je sobie z tańszymi odpowiednikami do których miałem dostęp i na ich tle, Martin wypada bardzo dobrze. Klient musi więc wybrać czy trochę więcej inwestuje, ale dostaje lepszą jakość od markowego producenta; czy jednak wybiera opcję ekonomiczną, jednak z jakością tu już bywa różnie. Dodam jeszcze na koniec, że cała seria posiada IP 20 i jest dedykowana wyłącznie do zastosowań wewnątrz, więc raczej mniejsze wydarzenia, kluby, dyskoteki itp. – to jest główne miejsce zastosowań głów z serii Rush.
ZGRUBNA SPECYFIKACJA TESTOWANYCH GŁOWIC
- MARTIN RUSH MH-1 PROFILE
Jak już pisałem, jest to spot ledowy o białym źródle światła. Moduł LED jest mocny i jasny (180 Watt diody robi swoje), ale oczywiście szkoda, że nie jest RGBW – wynika to oczywiście z ceny i kwestii technicznych. Producent wyposażył to urządzenie więc w dwie „tradycyjne” tarcze kolorów, z kolorowymi filtrami (każda 7 kolorów plus biały). Obydwie są oczywiście rotacyjne w dwie strony ze zmienną prędkością. Do tego mamy tarczę z gobo statycznymi i gobo rotacyjnymi, elektroniczny shutter i dimmer. Dodatkowo zmotoryzowany iris i fokus. Zakres ruchu standardowy (PAN i TILT odpowiednio 540 i 270 stopni). Do tego indeksowany i obrotowy potrójny pryzmat, który nie zlewa się w jedną plamę (a to ostatnio niestety częste zjawisko).
Czyli można powiedzieć, że ma z grubsza wszystko co powinien mieć spot. Nie jest może bardzo szybki, powiedzmy że prędkość jest na umiarkowanym poziomie. Nie gubi pozycji, w miarę cichy – chociaż przy ciszy na sali słychać ruch i niektóre zmiany efektów. Dimmer jest płynny i działa fajnie, nie skacze, w dodatku jest elektroniczny, więc plama jest równa przy zmniejszaniu intensywności. Urządzenie to porównałem z główkami Prolights Fury 400 S Led Spot. Lepiej w tej konfrontacji wypadł MH-1, chociaż nie można powiedzieć, że była to jakaś ogromna przepaść. Jasność na plus, bo u Martina moduł ma 180 Watt, w Fury 75 Watt, więc to po prostu widać gołym okiem. Dzięki temu kolory ma też bardziej wyraziste niż 400 S. Kolejnym atutem jest również posiadanie dwóch tarczy kolorów i gobo, gdzie konkurent ma po jednej. Jeśli chodzi o szybkość ruchu, to jest ona na podobnym poziomie. Oba spoty mają ten minus, że nie mają zoom’a. Niestety w kategorii cena: głowa Fury wygrywa 3-krotnie. Zostaje tylko pytanie bez odpowiedzi na razie, w jakiej kondycji będą oba urządzenia po kilku latach użytkowania.
- MARTIN RUSH MH-2 WASH
MH-2 został określony jako wash, chociaż nie ma wszystkich charakterystycznych parametrów tej grupy urządzeń, do których moim zdaniem należy przede wszystkim zoom. Przez konkurencję tego typu urządzenia są nazywane led beam, co też jest lekko naciągane, ale generalnie pokazuje nam jakiego rodzaju jest to główka.
Praktycznie od razu odniosłem wrażenie, że MH-2 ma być następcą bardzo udanego produktu Martina, a mianowicie MAC 101. Ale po przetestowaniu go i porównaniu „na żywo” z MAC 101, stwierdziłem że jednak nie do końca. Na plus Rush’a jest oczywiście fakt, że ma diody RGBW, a nie tylko RGB jak Mac 101. Jednak mniejszy rozmiar, większa szybkość ruchu i sama jasność świecenia jest już po stronie mac 101. Rush przy stałych 20 stopniach ma wiązkę o jasności 2300 lm. Natomiast jego starszy (ale mniejszy) kolega przy ok. 11 stopniach (również stały kąt wiązki świetlnej) ma 2600 lm, jednak ponieważ snop światła jest węższy, to na oko jest po prostu jaśniejszy. W zestawieniu z innymi „wash’ami” od konkurencji Rush wypada dobrze, bo plama świetlna jest równomierna, jasna i jednolita kolorystycznie, biel jest czysta i skuteczność świetlna (22,7 lumena na watt) pozwala uzyskać mocny snop światła. Dodatkowo te 20 stopni jest pewnie powodem na nazwanie tej „lampy” wash’em, bo jednak z kilku metrów dostajemy plamę, którą możemy na przykład podświetlić postać na scenie – bo z 5 metrów mamy plamę około 1,8m średnicy.
- MARTIN RUSH MH-3 i MH-4 BEAM
Urządzenia te opiszę razem, ponieważ są do siebie bardzo podobne. MH-3 najogólniej można opisać jako starszego brata MH-4, jest trochę większy i cięższy, ma mocniejszą lampę, oraz posiada blokady pan i tilt. Poza tym w MH-3 jest pryzmat 8-kątny, a w MH-4 6-kątny. Poza tym MH-3 ma dodatkowo frost i zoom (z niezbyt dużym zakresem), funkcji tych już nie posiada drugi beam.
Oprócz tych różnic obydwa urządzenia są do siebie zbliżone. Są to tak naprawdę ostre beamy, zbliżone do kultowego ClayPaky Shapry, jednak w starciu z nim są trochę wolniejsze (ruch i zmiana parametrów typu kolor czy gobo) i wiązka świetlna (głównie w MH-4) nie jest aż tak mocna. Na plus na pewno wypadają w konfrontacji z innym tego typu urządzeniem, czyli Flash Butrym FL-202 Beam. Nie dość, że są trochę szybsze, to mają płynny ruch wolny i szybki oraz zapewne znacznie wyższą bezawaryjność. Obydwa testowane urządzenia posiadają szybkie, obrotowe tarcze kolorów (14 + open), które oprócz pełnych kolorów mogą też świecić ich połówki i posiadają również rotacje ze zmienną prędkością w obydwie strony.
Poza tym są wyposażone w tarcze statycznych gobo (17 + open), które posiadają zmienną rotację w obydwie strony oraz opcję shake. Posiadają również płynny dimmer, shutter z przeprogramowanymi efektami oraz focus z dość dużym zakresem.
ŹRÓDŁA ŚWIATŁA
Jak zwykle w moich testach, sporo uwagi skupia się na źródłach światła, ponieważ jest to jeden z najważniejszych elementów urządzeń oświetleniowych. Tutaj trzeba przyznać, że Martin postawił słusznie na jakość, do której trudno mieć jakiekolwiek zastrzeżenia. Obydwa urządzenia Rush beam mają lampy z nowej, rewolucyjnej serii Philips Platinum. Rush MH-3 posiada lampę MSD 5R, o mocy 189 Watt, temperaturze barwowej 8000 K i mocy świetlnej 7950 lm. Jest to lampa, która z powodzeniem jest stosowana w innych urządzeniach tego typu, jak chociażby Claypaky Sharpy, DTS Jack czy Elation Platinum Beam 5R. Mniejszego beam’a z serii Rush wyposażono natomiast w źródła światła MSD 2R. Jest to nowa lampa Phillipsa, stworzona głównie do zastosowań klubowych, a oparta na sukcesie starszej siostry MSD 5R. Ma ona temperaturę barwową 8000 K, nieco niższą moc od 5R – 132 Watt i generuje strumień świetlny o mocy 5150 lumenów. Jest to opcja ekonomiczna, bo po pierwsze jest trochę tańsza od MSD 5R (o jakieś 150-200 zł), a na dodatek jej żywotność producent określa na około 6000 godzin, gdzie 5R ma przyjęte 2000 h - co jest największym atutem lampy, a co za tym idzie silną stroną Rush MH-4.
Pozostałe dwie testowane głowy z serii Rush wyposażono w ledowe moduły świetlne, co współgra z ogólnie przyjętymi ostatnio trendami oraz bardzo popularnym ostatnio podejściem ekologicznym. Od kilku lat urządzenia ledowe rewolucyjnie wkraczają na rynek i nie powinno się to w najbliższym czasie zmienić, więc Martin nie chcąc pozostać w tyle również posiada produkty z tej grupy. W wash’u zastosowano 7 modułów LED RGBW CREE X-Lamp, każdy o mocy 10 Watt, dzięki czemu uzyskano ładny, w miarę równomierny i jasny strumień świetlny o mocy 2300 lumenów i stałym kącie 20 stopni.
Mieszanie kolorów i ich odwzorowanie stoi na wysokim poziomie, a żywotność ledów szacowana jest na około 50 000 godzin, w co można uwierzyć, ponieważ CREE jest uznanym producentem tego rodzaju źródeł światła. W opisywanym spocie z serii Rush umieszczony jest biały moduł led o mocy 180 Watt generujący strumień świetlny o wartości 3600 lumenów. Trzeba przyznać, że wiązka świetlna jest jednorodna i mocna jak na ten rodzaj źródła światła, dzięki czemu późniejsze odwzorowanie kolorów z tarczy jest bardzo dobre. Oczywiście idealnie byłoby, gdyby moduł LED był RGBW, jednak będzie się to wiązać z jego konstrukcją i chłodzeniem, większą mocą oraz, co zapewne przeważyło, z wyższą ceną.
JAKOŚĆ WYKONANIA TO JEDNA Z MOCNYCH STRON RUSH’Y
Trzeba przyznać, że mimo iż testowane produkty są z niższej półki, niż ta z którą zazwyczaj kojarzymy Matrina, to jednak jakość wykonania pozostała na wysokim poziomie. Solidne termoplastyczne elementy wykończenia obudowy, solidna podstawa urządzenia, przemyślane upakowanie wewnątrz poszczególnych podzespołów – to wszystko niewątpliwe plusy całej serii Rush. Do tego jednak solidność powszechnie utożsamiana z tym producentem, bo jej dowody są wszechobecne. Na potwierdzenie tej tezy można przytoczyć przykłady starych, ale wciąż działających kultowych mac 500, 600 czy 2000, których nadal można sporo spotkać w branży i mimo upływu lat, sporo z nich wiedzie już 3, 4, 5 żywot.
Zaglądając do każdego z Rushy widać starannie przemyślane i porozmieszczane elementy, ruchy poszczególnych funkcji (np. kolor czy gobo) nie kolidują ze sobą, a mimo to urządzenia mają bardzo kompaktową budowę. Nie o każdej głowie z tej tzw. „półki” można to samo powiedzieć i wpływa to bezpośrednio na późniejszą awaryjność urządzeń. Nie ma co prawda tutaj zastosowania łatwo wyjmowalnych modułów jakie wprowadził Martin od serii Mac 700 Spot, które zdecydowanie ułatwiają późniejszy serwis, ale jak już wcześniej zaznaczałem, są to główki z trochę niższego poziomu, więc nie można tych urządzeń bezpośrednio porównywać. Na plus na pewno jest również solidność podstawy, do której mocowane są haki i linki zabezpieczające, dzięki czemu można urządzenia te swobodnie podwieszać, w zasadzie w każdej pozycji.
Więcej detali dotyczących wewnętrznej budowy można dostrzec na załączonych zdjęciach. Jedyne, do czego można się ewentualnie przyczepić, to fakt że w MH-4 brakuje blokad Pan i Tilt (nie ma ich też w MH-2, ale tam akurat nie są tak bardzo konieczne), ale jak sam producent określa, są to urządzenia do mniejszych zastosowań (więc i mniej profesjonalne).
INNE
Przeprowadzane testy dotyczyły całej serii Rush, a nie poszczególnych urządzeń, w związku z tym ogólnie opiszę inne ważniejsze cechy testowanych reprezentantów całej grupy. Jeżeli chodzi o sam wyświetlacz jest on prosty i czytelny, nie ma jakichś przesadnych fajerwerków (no może tylko logo Rush w trakcie odpalania urządzenia jest jakimś ubogaceniem). Poruszanie po menu nie powinno nastręczać problemów, a sama jego budowa (rozmieszczenie poszczególnych funkcji) jest prosta i intuicyjna, tak aby nawet mało zaawansowany użytkownik od razu sobie ze wszystkim poradził.
Wszystkie urządzenia mogą być wysterowane bezpośrednio z poziomu menu (do celów czysto testowych lub by ustawić „na ostro” jakiś zestaw parametrów), mogą również obyć się bez sterownika i odtwarzać wewnętrzne programy z zadaną prędkością lub do muzyki (opcja sound). Wszystkie testowane główki posiadają wejścia i wyjścia sygnału dmx w wersji 3 i 5 pinowej. Do tego posiadają wejście zasilające powercone oraz wszystkie prócz MH-3, wyjście powercone do zasilenia kolejnych urządzeń. Dodatkowo MH-3 posiada wyłącznik zasilania, co osobiście uważam za plus.
PODSUMOWANIE
Plusem producenta jest na pewno marketingowe wprowadzenie serii na rynek, szum medialny i bardzo dobra promocja. Ja tym chwytom marketingowym uległem, dlatego nastawiłem się na produkty z najwyższej półki, stąd zapewne moje lekko krytyczne spojrzenie na opisywaną serię.
Jak już wcześniej pisałem, jest ona dedykowana do mniejszych zastosowań, jak eventy, kluby i inne mniejsze wydarzenia, dlatego błędem byłoby porównywanie tych urządzeń do produktów w pełni profesjonalnej oferty chociażby tego samego producenta (jak chociażby seria MAC III). Muszę jednak szczerze przyznać, że w swojej lidze opisywane urządzenia mają mocną pozycję, bo są solidnie wykonane, przez producenta z tradycją i doświadczeniem, co rokuje ich długie użytkowanie. Do tego posiadają wszystkie podstawowe parametry dla swojej klasy (i to w dużym zakresie, jak chociażby ilość gobo i tarcz kolorów), są szybkie, kompaktowe, a zastosowane źródła światła i optyka, wysoko je klasyfikują na tle podobnych produktów innych producentów.
Oczywiście oferowana jakość pociąga za sobą wyższą cenę w stosunku do konkurencji (czasami nawet 3-krotnie), ale biorąc pod uwagę prawdopodobny czas użycia poszczególnych produktów należy pamiętać o powiedzeniu, że: „co jest tanie, to jest drogie”.
Gdzie kupić?
Dystrybucja w Polsce:
Pon-Pt: 09-17
NIP: 701 078 01 50
REGON: 368 851 112
KRS: 0000705980